Już za tydzień bo 4 marca w warszawskim klubie Progresja
o godz. 19:00 wsytąpi amerykańska grupa muzyczna wykonująca technical death metal. Mowa oczywiscie o Suffocation. Zespół został założony 1990 roku na Long Island w Nowym Jorku i jest zaliczany do prekursorów gatunku technical death metalu. Ich przylot do Europy spowodowany jest ostatnim etapem promocji albumu "Blood Oath" wydanego nakładem Nuclear Blast , a Polska jest przystankiem na trasie między festiwalem Neurotic Death Fest, a kolejnymi kancertami w Europie. Supportem na koncertach będzie masakrycznie brutalna, bydgoska grupa Unborn Suffer inspirująca się głównie dokonaniami grup Suffocation, Napalm Death, Brutal Truth, Cryptopsy, Dying Fetus, Parricide, Devourment, Misery Index, Mortician, czy Cannibal Corpse.
Ceny biletów:
70 zł (przedsprzedaż)
90 zł (w dniu koncertu)
otwarcie bram: 18:00
koncert: 19:00
Data: 04.03.2012
Miejsce: Warszawa / Progresja
To już dziś !!! Szwedzki mistrz progresywnego metalu grupa Opeth wystąpi o 20:00 w warszawskiej Stodole .We wrześniu tego roku nakładem Roadrunner Records grupa wydała swój 10 studyjny album zatytułowany „Heritage” i to właśnie ten album grupa promować będzie na trasie koncertowej, w ramach której pojawi się na jedynym koncercie w Polsce! Cały album trwa nieco ponad 57min i jest mieszanką progresywnego rocka i metalu .
Ceny biletów:
- 130 zł - w przedsprzedaży
- 140 zł - w dniu imprezy
24.02.12 – Warszawa, Stodoła
Początek koncertu: godz. 20.00
Otwarcie bram: godz. 18.30
24 marca tego roku o godz. 17:30 na deskach warszawskiej Stodoły wystąpi legenda polskiego
death metalu grupa Vader .Założona w 1983 roku z inicjatywy gitarzysty
Zbigniewa "Viki" Wróblewskiego oraz Piotra "Petera" Wiwczarka,będącego w tym czasie basistą.
Razem z Vaderem na scenie pojawią sią takie zespoły jak Resistance, Eris Is My Homegirl, The Sixpounder, Calm Hatchery.
Jeśli chodzi o bilety to są już dostępne, ich cena wynosi 45-52 zł i powinna zadowolić , każdego fana mocnych brzmień ,a zwłaszcza fanów Vadera.
Serdecznie zapraszam.
Data: 24.3.2012
Godzina: 17:30
Miejsce: Klub Stodoła, Warszawa
Ceny biletów:
- 45 zł - do 10.03
- 52 zł - od 11.03
za rasistowski i musiał zostac zmieniony . Varg twierdzi , ze oba tytuły odnoszą się do jednego bóstwa Baldura, ulubienca wszystkich bogów. Cały album utrzymany jest w klimacie prawdziwego norweskiego black metalu . W nastrój "Belus" wprowadza nas inro "Leukes renkespill (Introduksjon)" , w którym słychać odgłosy odbijającej się piłeczki. Drugim utworem na liście jest "Belus' dod", który już od swych pierwszych cierpkich brzmien wprowadza nas w mroczny, ponury klimat , który przyprawia o dreszcze. Chłodno spiewajacy Varg tylko wzbogaca efekt jaki norweski Burzum chce nam przedstawic. Kolejnymi utworami są "Glemselens elv" i "Kaimadalthas' nedstigning" , które najbardziej przypadły mi do gustu swymi szatanskimi riffami i niskotonowym brzmieniem wydobywającym sie z gitary bassowej i bębnów. Zarówno w tych dwóch jak i w niektórych z piosenek tego albumu słychac Varga, który z jednej chwili z ostrego wokalu zaczyna spiewac swym naturalnym głosem. Słychac to dokładnie w Kaimadalthas' Nedstigning . Następnymi utworami w kolejce do odsłuchu są "Sverddans" , "Keliohesten", "Morgenrode", które dosłownie zabijają wszystko co żywe .Spowodowane jest to dzwiękiem talerzy, króre brzmią jak odgłosy strzelającego karabinu maszynowego, przebijający swymi nabojami wszystko co ma na swej drodze. Naszą podróż, w którą wprowadził nas "Belus" kończy ósmy, ostatni utwór zatytułowany "Belus' tilbakekomst (Konklusjon)" , który w całosci jest instrumentalny. Według mnie to lepiej, gdyż słuchając tego utworu nawet bez diabelskiego spiewu Vikernes poczułem, jak na moje ciało spływa zimny pot spowodowany mrocznym i szatańskim brzmieniem BURZUM. Gorąco polecam każdemu fanowi black metalu. Te niecałe 51 minut powinno zadowolić nawet najbardziej wymagających metalowców.
2. "Belus' død"
3. "Glemselens elv"
4. "Kaimadalthas' nedstigning"
5. "Sverddans"
6. "Keliohesten"
7. "Morgenrøde"
8. "Belus' tilbakekomst (Konklusjon)"
Ocena: 7,5/10
3 listopada 2009 Slayer wszedł do studia, by zarejestrować nowy materiał, który nosi nazwę "World Painted Blood". Dzień po moich urodzinach ujrzała światło dzienne płyta, która, jak na seryjnego już Zabójcę przystało, niszczy ludzki mózg tak szybko, jak to tylko możliwe. I jak tu być szczęśliwym, gdy jednego dnia dostaje sie prezenty, a drugiego zostaje się opróżniony z własnych wnętrzności? To niewiarygodne, ale udało mi się to, a teraz jestem tutaj by rozebrać to dzieło na drobne części. Zacznijmy więc od pierwszej piosenki. Czeka tutaj na nas tytułowy "World Painted Blood". Zaskakujący i nieprzewidywalny. Zaczyna sie od około minuty wolnego wstępu. Następnie stopniowo zamienia sie w tradycyjny Slayerowy killer. Kolejne dwa utwory to typowe granie Kalifornijskiego bandu. Przekonuje szybkość i agresja, którymi przepełnione są "Unit 731" oraz "Snuff". Trudno powstrzymać się od headbangingu słysząc jak Tom Araya wykrzykuje słowa:
"Torture, misery
Endless suffering
Pleasing to the eye
To this you can't deny
Murder is my future
Killing is my future
Murder is my future
Killing is my future"
Ma to miejsce w końcówce utworu "Snuff". "Beauty Through Order" jest bardziej podobny do pierwszego utworu płyty. Również we wstępie możemy usłyszeć chwilke wytchnienia, nutke spokoju i relaksu, by za chwile przejść do typowego thrashowego łojenia. w końcówce możemy usłyszeć jedną z moich ulubionych solówek na tej płycie. Chciałoby sie rzec nic dziwnego. Kerry King i Jeff Hanneman chyba nigdy nie nawalili. Wkraczając w dalszą fazę słuchania dostajemy to, co znamy i kochamy w Slayerze i to, czego tak naprawde zawsze od nich oczekujemy. "Hate Worldwide", "Public Display of Dismemberment", "Americon", "Psychopathy Red" oraz "Not Of This God" to swego rodzaju tradycja, na którą czekamy gdy Slayer wydaje płyte. Świetne solówki, wrzeszczący Araya, genialnie grający Lombardo. Czego chcieć więcej? Mamy do czynienia z jednym z najlepszych zespołów w historii metalu. Celowo opuściłem dwa utwory. "Human Strain" i "Playing With Dolls" różnią się od pozostałych kawałków. "Playing With Dolls" zasługuje na wiele pozytywnych słów za swój unikatowy, troszkę chory klimat. Prawdziwe cudo dla prawdziwych fanów. Natomiast wymieniony wyżej jako pierwszy "Human Strain" jest niestety jedynym utworem, który zasługuje na nagane. Znajdą się pewnie ludzie, którzy zmieszają moje słowa z błotem, ale ta kompozycja jest dla mnie najzwyczajniej w świecie nudna i kompletnie nie pasuje mi do tej płyty. Gdyby nie to, myślę, że "World Painted Blood" śmiało można byłoby postawić w jednym rzędzie z takimi genialnymi dziełami jak "Reign In Blood", "South Of Heaven" czy "Seasons In The Abyss". Poprzednie zdanie jest chyba najlepszą reklamą dla tego albumu. Myślę, że skusi Was ona do sięgnięcia po tą płytę. I jestem niemal więcej niż pewny, że nie pożałujecie tej decyzji.
Lista utworów:
1. World Painted Blood 05:53
2. Unit 731 02:40
3. Snuff 03:42
4. Beauty Through Order 04:37
5. Hate Worldwide 02:52
6. Public Display of Dismemberment 02:35
7. Human Strain 03:09
8. Americon 03:23
9. Psychopathy Red 02:26
10. Playing With Dolls 04:14
11. Not of This God 04:20
Ocena: 8/10
Wielki powrót naszego bloga w nowym, mocniejszym składzie stał się faktem, więc nadszedł czas by napisać parę słów o dobrej muzyce. A skoro o dobrej muzyce mowa to nie mogło zabraknąć tutaj Vadera, który 12 sierpnia 2011 roku stworzył nowy album noszący tytuł "Welcome To The Morbid Reich". Płyta powstawała tradycyjnie już w białostockim Hertz Studio pod czujnym okiem uzdolnionych producentów - Wojciecha i Sławomira Wiesławskich. Vader uważany jest przez wielu za zespół, który nigdy nie spadł poniżej pewnego poziomu. Nie inaczej jest tym razem. Peter i spółka nowym albumem wynieśli muzykę Vadera w nowe rejony, nadali jej zupełnie inne oblicze. "Welcome To The Morbid Reich" i jego poprzednik "Necropolis" to dwie różniące się od siebie kompozycje. Już intro "Ultima Thule" daje nam jasno do zrozumienia, z czym zmierzymy się w następnych utworach. A następne kawałki są wręcz niesamowite! "Return To The Morbid Reich" świetnie rozwija intro i brutalnie przyspiesza, "The Black Eye" to utwór typowy dla maniaków ekstremy, następnie nadchodzi singel "Come And See My Sacrifice", do którego komentarz chyba jest zbędny, bo powala po prostu na kolana. Potem przychodzi moment na najsłabszą moim zdaniem pozycję. Po czterech świetnych kawałkach trudno nie odczuć słuchając "Only Hell Knows", że płyta zanotowała pewien regres. Na szczęście tylko na chwile, ponieważ na pomoc przychodzi nam genialny "I Am Who Feasts Upon Your Soul". Takiego Vadera chciałoby się słuchać bez przerwy. Mroczny, klimatyczny a zarazem szybki i agresywny. Kolejne trzy piosenki to już typowy Death Metal. Kawałki takie jak "I Had A Dream", "Lord Of Thorns" czy "Decapitated Saints" obfitują w gwałtowne riffy i pędzącą z prędkością światła perkusje. Ciekawą rzeczą jest też wokal Petera na albumowej "dziesiątce". Lider grupy zaraża swą energią i trudno oprzeć sie pokusie do wariacji w rytm muzyki. Po energicznym "Decapitated Saints" czas na zwolnienie tempa. Nadchodzą bowiem oni. "They Are Coming" to instrumentalna kompozycja mrożąca krew w żyłach. Trzeba mieć stalowe nerwy by przesłuchać czegoś takiego będąc samemu w ciemnym pokoju. Ostatni kawałek to "Black Velvet And Skulls Of Steel", który sprawia, że rozstajemy się z płytą w dobrych nastrojach. Taki tradycyjny utwór Vadera na pożegnanie. Myślę, że Vader po raz kolejny udowodnił, iż jest legendą naszego Death Metalowego podwórka. Słuchanie plującego jadem na wszystkie strony Petera, świetnych solówek i riffów Pająka oraz będącego w dobrej kondycji Paula to chyba największa przyjemność, którą jesteśmy w stanie sobie zapewnić za nie więcej niż 50 zł.
1. Ultima Thule 00:49
2. Return to the Morbid Reich 03:26
3. The Black Eye 04:12
4. Come and See My Sacrifice 04:44
5. Only Hell Knows 02:13
6. I Am Who Feasts Upon Your Soul 04:50
7. Don't Rip the Beast's Heart Out 03:58
8. I Had a Dream… 03:02
9. Lord of Thorns 02:38
10. Decapitated Saints 02:41
11. They Are Coming… 01:46
12. Black Velvet and Skulls of Steel 03:19
Ocena: 9/10
Niecałe dwa lata temu Iron Maiden wydało płytę The Final Frontier. Płyta uzyskała status złotej
płyty w Polsce, sprzedając się w ponad 10 000 egzemplarzach. Piętnasty krążek tego zespołu jest równie wspaniały co poprzednie.Album jest świetny, ale posiada swoje swoje słabe punkty. Piosenka "Satellite 15... The Final Frontier" ma trochę za długie intro. Jednak tak jak poprzednie ich płyty, i ta ma swojego "asa". "When the wild wind blows" jest moim ulubionym utworem oraz, moim zdaniem, najlepsza ballada z całej dyskografii zespołu, zaraz po "Blood Brothers". Jeszcze jedną ważną rzeczą którą należy powiedzieć że połowa piosenek z płyty trwa ponad 5 minut.
Całą płytę promował kawałek, "El Dorado", który ukazał się 8 czerwca 2010.